czwartek, 17 września 2015

Znowu


Znowu zasiadłam w szkolnej ławce. Znowu sprzeczałam się z sama sobą, który zeszyt wziąć do matmy. Znowu wstałam rano niewyspana. Znowu wyłączyłam budzik. Znowu stałam przed szafą.
 Znowu zjadłam płatki z mlekiem. Znowu wzięłam plecak na ramię. Znowu pojechałam tak dobrze znaną mi ulicą. Znowu założyłam trampki.

 Znowu poznałam zasady BHP, PSO. Znowu przywitałam się z nauczycielami. Znowu radowałam się na dzwonek na przerwę.
  Znowu zaczęła się szkoła.
Mimo, że minęło ponad 2 tygodnie, nadal nie mogę dojść do siebie.


 Czy się ciesze? Sama nie wiem. Moje zdanie jest podzielone. Cieszę się, że codziennie będę widywać moich znajomych, przyjaciół. Znowu będą wycieczki. Może tym razem kilku dniowe? Wygłupy, wypady na kebaby, koszykówka na wf, ciche szepty na lekcjach czy tajne liściki.
Co jednak sprawia, że nie chcę? Fakt zbliżających się kartkówek, sprawdzianów, dyktand, projektów, referatów, zadań. Dodatkowo użeranie się z niektórymi osobami. Bycie dla każdego miłym, kiedy patrzy nauczyciel. Bycie ogólnie miłym dla wszystkich i niezauważanie tego co o nas mówią "przyjaciele i koledzy". Takie wkurzające udawanie nie samej siebie. Można nazwać oszukiwanie siebie.
 A wam jak zaczęła się szkoła? Lubicie czy raczej nie lubicie jej? Dlaczego?
Do zobaczenia:*
Każdy komentarz motywuje :*

czwartek, 27 sierpnia 2015

Cofnąć czas, zapomnieć jeszcze raz

Macie czasami tak, że chcielibyście cofnąć czas? Odpowiedz sobie szczerze. Przecież ja i tak nie usłyszę twojego szeptu, a tym bardziej nie umiem czytać w myślach.

 
Czy nie chcielibyście czasami naprawić coś, co się rozbiło, przez waszą nieuwagę, przez wasze zapomnienie? Życie byłoby takie łatwe. Nawet za łatwe. Rozbiłeś wazon, cofasz czas. Powiedziałeś coś nie tak, cofasz czas. Nie musielibyśmy się przecież o nic starać, na nic uważać, nie musiałoby nam zależeć na niczym. Nic by nas nie obchodziło. Życie nie miałoby większego sensu.



Dodatkowo aby było sprawiedliwie każdy człowiek na świecie musiałby posiadać taką moc jak my. Pojęcie czasu by nie istniało. Każdy by się cofał aby coś naprawić. Czy to nie głupie? Choć przyznam, że miałoby to
swoje zalety, które są pokazywane w grze Life is strange. Gdyby to było możliwe, może zapobieglibyśmy wojnie? Albo jakiemuś wypadkowi, morderstwu czy choćby gwałtu? Wszystko ma swoje plusy i minusy.


 Jednak jak dla mnie na dłuższą metę to wszystko by po prostu nie wypaliło. No bo przecież wszystkie nasze porażki uczą nas czegoś ważnego. Dzięki nim wiem kto jest moim przyjacielem, kto wrogiem. Wiem jak wygląda przyjaźń i miłość.

A co wy o tym sądzicie? To było, jest i będzie tylko moje zdanie. Wy możecie mieć przecież inne.
Do zobaczenia :*

Mój instagram- saamaarkaaa

niedziela, 16 sierpnia 2015

Do zobaczenia

Długo mnie nie było (nie licząc ostatniego posta)... Znowu.
Ostatnio jednak miałam trochę na głowie. Byłam na wakacjach, kuzynka u mnie, a ja u niej. Po prostu nie miałam czasu, a na dodatek weny i chęci.


Teraz jednak wracam! Mam masę pomysłów na posty; kulinarne, historie, DIY, OOTD. No po prostu mnóstwo. Jedyne co mi przeszkadza to brak zdjęć, ale przecież wszystko da się załatwić.
Może opowiem wam co się u mnie działo, pod nieobecność na blogu?
Byłam w największym oceanarium w Europie (będzie o tym post), byłam na koncercie w BBA (kiepski był bo muzyka nie wpadała w ucho, artyści nie porywali tłumu i w sumie młodzież można było policzyć na palcach), przygarnęłam kotka, zaliczyłam bliznę na nodze (nie będę zdradzać szczegółów mojego pecha).
Przez 7 dni jadłam tylko wegańskie lub przynajmniej wegetariańskie rzeczy na okrągło. Poznałam parę fajnych przepisów (podzielę się z wami), kupiłam w końcu mój upragniony wianek (jak założę do niego białą sukienkę to wyglądam jak bym szła do komunii) no i przede wszystkim dotarłam prawie do 3 sezonu Doktora Housa!

Na razie to tyle w tym poście. Krótki, informacyjny i mówiący o moim powrocie.
Do zobaczenia :*

Jak zawsze zapraszam do obserwowania i komentowania bo to wielka motywacja.

Mój instagram: saamaarkaaa


sobota, 15 sierpnia 2015

Papierowe Miasta- recenzja

Dnia 31 sierpnia 2015 roku (brzmi to jak sprawozdanie na język polski) wraz z Sylwią wybrałam się do kina na "Papierowe Miasta". Zdziwił mnie fakt, że bez większego problemu na godzinę przed PREMIERĄ spokojnie kupiłyśmy miejsca, w całkiem dobrej "lokalizacji".


Na wstępie powiem, że nie czytałam książki, ale z pewnością to zrobię. Wiem, że głupotą jest najpierw oglądanie ekranizacji, a dopiero później czytanie książki, ale mi to problemów nie robi. To samego końca będę się spodziewała innego zakończenia, tak jak podczas filmu.

Może trochę o fabule... Film opowiada o chłopaku, który od dziecka jest zakochany w dziewczynie z sąsiedztwa, ale ich początkowa przyjaźń rozchodzi się, bo Q w przeciwieństwie do Margo nie chce odkrywać tajemnic, do czasu.... Do czasu kiedy jego młodzieńcza miłość po nocy pełnej zemst na jej dawnych kolegach, eks chłopaku, przyjaciółce no i zabawie, po prostu znika. Zostawia jednak ślady,a nasz główny bohater wraz z przyjaciółmi wpada na trop dziewczyny i rusza w 2000 kilometrów drogi, aby ją odnaleźć.




Więcej nie mogę zdradzić, bo tylko wam zaspojleruje, a film jest na prawdę warty oglądnięcia.
Ekranizacja książki ma wątki romantyczne ale ja osobiście zaliczyłabym ten film do komedii, bo prawdę mówiąc płakałam ze śmiechu co chwile.


Podsumowując... Po prostu oglądnijcie ten film.
Do zobaczenia :*

Mój instagram: saamaarkaaa
Zaraszam do obserwowania.

wtorek, 7 lipca 2015

Dorosły w ciele dziecka

Pamiętacie mój post Warto, zawsze...? Opowiadałam wam historię, która wydarzyła się na prawdę (jeśli nie czytałeś, to zapraszam), o pewnej kobiecie. Dzisiaj przychodzę do was z podobnym opowiadaniem.... nie, nie mogę tego tak nazwać, bo to się przecież wydarzyło.....nie ważne...zaczynajmy.

Będąc ostatnio w mieście, usiadłam sobie na chwilę na ławce w centrum handlowym. Obok mnie siedział mały chłopczyk, miał najwyżej 6 lat. Pilnował swojej, jak mniemam, siostrzyczki, która była o parę lat młodsza od niego. Na początku bardzo się zdziwiłam. Kto zostawia takie małe dzieci same w Sferze? Miałam się właśnie zapytać chłopczyka gdzie jest jego mama, kiedy to jego siostra pobiegła w stronę toalet. W połowie drogi się wywróciła i zaczęła płakać. Wstałam i już miałam do niej podbiec, kiedy to ten chłopczyk mnie wyprzedził. Pomógł małej wstać, przytulił ją, podał jej chusteczkę i zaczął mówić, że się nic nie stało. Nie mogłam uwierzyć, że małe dziecko zachowywało się dla swojego rodzeństwa jak troskliwy rodzic. Chyba do końca życia będę pamiętać ten mądry i opiekuńczy wzrok sześciolatka.

Kiedy dziewczynka się uspokoiła, powiedziała, że chce do mamy. Chłopczyk podszedł do drzwi damskiej toalety i usiłował przekręcić gałkę. Podeszłam i mu pomogłam. Mocno popchnęłam ciężkie drzwi. Chłopiec wystawił głowę i nieśmiało powiedział, że Julka (tak miała na imię jego siostra) płacze i chce do mamy. Jedyna kobieta, która okazała się mamą tych dzieci, stojąca w kolejce z inną jeszcze dziewczynką odwróciła się, popatrzyła na małego i użyła cenzurowanego słowa, aby ten sobie stamtąd poszedł. Potem wzięła na ręce trzylatkę. Co działo się dalej w toalecie, nie wiem. Odprowadziłam wzrokiem chłopca do ławki, odczekałam chwilę i się oddaliłam. To nie był jednak koniec...

Czekając na pasach aż zmieni się światło, stałam koło tej rodziny. Najstarsza dziewczynka miała na sobie plecak, na pewno nie szkolny, bo miała go po kolana, a na dodatek był tak ciężki, że ledwo się trzymała na nogach. Chłopczyk trzymał w ręku dwie torby, wypełnione jedzeniem, zgaduje, że równie ciężkie. Matka dzieci, trzymała najmłodszą dziewczynkę i krzyczała na nie, że nie ma żadnego pożytku z niej. Kiedy usłyszałam te słowa, miałam ochotę podejść do tej kobiety i wywrzeszczeć jej prosto w twarz, że nie może tak mówić o swoich dzieciach. Nie są one przecież jakimiś niewolnikami, aby przynosiły jej pożytek. Wyprzedził mnie jednak policjant.

Tak oto kończy się moja historia, o dziecku, które pomimo swojego wieku było tak dojrzałe psychicznie. Zostanie moim bohaterem.
A wy co myślicie o tym chłopczyku?

sobota, 13 czerwca 2015

Przemyślenia


Dzisiejszy post jest odzwierciedleniem moich myśli, które plączą mi się ostatnio po głowie, a dla tych którzy potrafią czytać między wierszami, mała rada, którą chce się z wami podzielić. Ciekawa jestem komu uda się ją znaleźć i zrozumieć.


Ostatnio zaczęły nachodzić mnie wspomnienia. Dyskoteki, zielone szkoły, ogniska, "randki" (nie jestem pewna czy w ogóle mogę to tak nazwać) wycieczki rowerowe, baseny. Wszystko było takie piękne. Zdałam sobie sprawę, że zanim poszłam do nowej szkoły, to wszystko było takie łatwe, nie skomplikowane. W starej klasie nie było żadnych plotek, nieporozumień, nie było tyle nauki, stresu. Odkąd jednak minęły wakacje, to wszystko się pojawiło, wraz z pewnym jegomościem, który zawrócił mi w głowie. Krótko mówiąc, życie po prostu było łatwiejsze. Czułam się wtedy taka wolna. Teraz w mojej głowie jest tylko szkoła (niestety, ale czasami się ona przydaje, jeśli chce się coś osiągnąć), przyjaciele, koszykówka i ON. Nie potrafię się skupić na niczym innym.

 Mam nadzieję, że w wakacje odprężę się, zrelaksuje, naładuje baterie i pozytywne myślenie do mnie wróci, a wszystkie dotychczasowe problemy odejdą. Może to tylko okres przejściowy, który zaraz minie? Mam taką nadzieję, a ona podobno umiera ostatnia. Jest także matką głupich, więc dlaczego staram się w nią uwierzyć? Problemy nie odejdą, muszę się z nimi zmierzyć.



 W takie noce jak te, kiedy siedzę owinięta kocem, rozczochrana, z herbatą, trzymając w ręce telefon i gapiąc się w gwiazdy, zapominam o tych wszystkich przyziemnych sprawach. Z moich ramion znika ten dziwny ciężar, a serce podpowiada mi, że muszę jeszcze trochę poczekać, że zaraz skończy się szkoła, że albo ON zniknie, albo zostanie przy mnie, muszę jednak sama o tym zdecydować.



Dziękuję, że dotrwałeś do końca tego posta. Jeśli udało ci się odgadnąć moją radę, pochwal się w komentarzu :)

Jak zawsze zapraszam do obserwacji mojego bloga oraz komentowania bo to wielka motywacja :)

Zapraszam na:
#mój instagram: saamaarkaaa
#bloga Sylwii: KLIK
#bloga Dominiki: KLIK

Do zobaczenia :*

sobota, 30 maja 2015

Daily Vlog #2 czyli Bubble Tea i truskawki

Hej :) 
Wczoraj wraz z przyjaciółką wybrałam się do miasta. Pomijając fakt, że prawie spóźniłyśmy się na autobus przez spodnie, spotkałyśmy wspólnego wroga, miałyśmy bliskie spotkanie z gołębiem, a ja wdepłam w coś dziwnego, to wyjazd uznałyśmy za udany.

(zajmowałam 2 miejsca, upsss) 

Po wyjściu z 31 ruszyłyśmy do Sfery, gdzie odebrałam kupon na lody (pistacjowe, mniam ^^). Następnie poszłyśmy na Bubble Tea (nie mogłyśmy sobie odmówić tego smaku)

 

Po skonsumowaniu herbaty zaczęłyśmy buszować po sklepach. Tak z innej beczki, czy świat nie jest niespawiedliwy? Szukałam wianku do sukienki na wesele, nie znalazłam nigdzie, tydzień później waz z Sylwią znalazłyśmy ich multum.

(między innymi taki, strasznien mi się spodobał)

Po dniu pełnym wrażeń, wróciłyśmy do Pisarzowic. Idąc do domu, zamiast chodzić jak cywilizowany człowiek drogą, szłam w trawie, a potem polem truskawek, przy okazji podjadając :) 


 
Bardzo fajny dzień. Pełno wrażeń i tekstów typu "muszę to mieć".

Zapraszam do obserwowania mojego bloga
Sylwii: loveintheair-blog.blogspot.com
Dominiki: http://szczeeraa.blogspot.com/
Na instagrama: saamaarkaaa
oraz do komentowania, bo to wielka motywacja :)

Do zobaczenia :*

PS Chcecie więcej Daily Vlog'ów?